Przemoknięte już do suchej nitki dotarłyśmy do jakiejś altany, podwórko nie było ogrodzone więc pozwoliłyśmy sobie tam przysiąść.
- Patrycja, mówiłaś, że nie będzie padać - na szczęście humor się mnie jeszcze trzymał.
- Oj cicho, meteorolodzy też się mogą pomylić - szybko odparła z uśmiechem Pati.
- Czyli co? Zostajesz naszą miejską pogodynką? - powiedziałam śmiejąc się. zaczęłam wyciskać wodę z warkoczyka.
- Głupiaś...
- No co? Wyglądasz masz, gadane też - śmiałam się z niej.
Wtedy Patrycja wstała z ławki i podeszła do ściany, patrzyłam na nią tylko zdziwiona, przyłożyła palec do ust, żebym była cicho. Wtedy poczułam jakbym wrosła w ławkę. Gestem ręki pokazała mi, żebym do niej podeszła, tak też zrobiłam.
- Tam jest Twój ojciec... - wyszeptała cichutko, kiedy tylko byłam koło niej. Zamarłam.
Przecież jak on mnie zobaczy... na pewno źle się to skończy... nawet nie chciałam o tym myśleć...
Stałyśmy tak chyba piętnaście minut, uff... poszli sobie, kamień spadł mi z serca.
Z nieba jeszcze trochę kapało, pamiętam jak byłam mała i bałam się deszczu, mama zawsze mówiła, że to aniołki nas podlewają i dlatego ludzie nie są malutcy. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Z zamyślenia wyrwała mnie Patrycja, która pociągnęła mnie za sobą, ruszyłam za nią od razu.
- To był dom tych nowych - stwierdziła Patrycja, gdy już byłyśmy spory kawałek od posesji.
- Jakich nowych?
- Nie słyszałaś? - popatrzyła na mnie jakbym była z innej planety - Wprowadzili się tu, jakieś małżeństwo z dwoma synami...
"Może to ten blondyn?" pomyślałam.
Po powrocie do domu już wiedziałam, że rozłoży mnie jakieś choróbsko, było mi strasznie zimno i bolała mnie głowa. Zbyłam Pole, która prosiła o czytanie bajki, uśpiłam Jasia i od razu położyłam się do łóżka. Nigdy nie czułam się tak strasznie, przecież na dworze nie jest zimno, to tylko deszcz. Ech... W takich chwilach czuje, że brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś takiego...
Jesteśmy tu drugi dzień a już nas nie lubią, zaśmiałem się sam do siebie widząc przez okno mojego ojca kłóconego się z jakimś gościem. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, na dworze pada, internetu nam jeszcze nie podłączyli... ZABIERZCIE MNIE STĄD!
-Ej stary, idziesz pograć? - bez pukania wszedłem do pokoju mojego brata.
-Znów xbox - marudził Krystian.
-Masz lepszy pomysł? Tu nie ma nic do roboty - usiadłem na fotelu przy jego biurku.
-Jak to nie ma? -znacznie się ożywił i podniósł się - Widziałeś te dwie dziewczyny?
-Co Ty chłopie, zwidy masz? Jakie dziewczyny? - wyobraźnia mojego brata nie zna granic.
-Ty, chyba odróżniam jeszcze zwierzę od człowieka... Siedziały chwile u nas w altanie, serio nie widziałeś? - wstał z łóżka śmiejąc się.
-I tak nie poru**asz - uderzyłem go lekko w brzuch i ze śmiechem wyszedłem z jego pokoju.
Myśli, że wielki alvaro z niego, bo się już całował. Mistrzuniu!
Zszedłem do salonu i z barku wyciągnąłem sobie browara, odpaliłem fife na Xbox'ie. Po kilku meczach przyłączył się do mnie Krystian. Po dwóch moich wygranych i jednej przegranej stwierdziłem, że zrobiło się nudno. W ogóle odkąd tu jestem każda czynność wydaje mi się bezsensowna. Muszę się przemóc i choć w minimalnym stopniu polubić to miejsce bo zwariuję.
Cały wieczór chodziłem jak struty, nawet ojciec (sam się zdziwiłem) pytał przy kolacji, czy nie jestem chory. Mówiłem, że przeprowadzka tu źle się skończy? Mówiłem? Wtedy to nikt mnie nie słuchał, a teraz wszyscy się martwią.
Zaraz po kolacji poczłapałem po schodach do mojego królestwa. Ściany pokoju były w kolorze jasnego grafitu, na wprost drzwi znajdowało się okno, przez które widać las. Moje łózko stało po prawo od niego, tam też zająłem miejsce wygodnie się rozkładając. Po drugiej stronie pokoju stała komoda, biurko i kartony z moimi rzeczami. Nawet tego nie chciało mi się robić. W sumie... kiedy mama się wkur*i zrobi to za mnie. Uśmiechnąłem się do siebie zamykając oczy. Wtedy przed oczami stanęła ona. Chce ja zobaczyć jeszcze raz, chociaż na chwilkę.
- Wstawaj! Życie prześpisz - obudził mnie głos mamy. Pewnie zbierała się do pracy, bo zerkając na zegarek jednym okiem dojrzałem 7:30. - skosisz dzisiaj podwórku, tata już pojechał - dźwięk zamykających się drzwi był dla mnie błogosławieństwem, stukot obcasów utwierdził mnie w tym, że zaraz zostaniemy z Krystianem sami w domu. Usnąłem.
Ze snu wyrwał mnie skrzyp otwierających się drzwi:
- Zuźka! Czy masz mi coś do powiedzenia? - głos mojego ojca przyprawił mnie o przerażenie...
_______________________
I pięknie jest trzeci post! :)
Jak się podoba?
Serdecznie zapraszam do komentowania! :D
Kolejny wpis -----> do 15 lipca! :)
Nie moge doczekać się kolejnej części ;) Jest parę błędów, ale sama wiecej robie ;)
OdpowiedzUsuńKolejna notka już się powoli kończy! :)
UsuńO jakie błędy chodzi?