-On się tu popatrzył - powiedziała cicho Pola podchodząc do mojego łóżka - mogę z Tobą spać?.. - westchnęłam tylko i odchyliłam kołdrę, żeby mogła się wślizgnąć.
-To co? Kogo tam widziałaś?
- szepnęłam, gdy tylko się położyła, przytuliłam ja do siebie.
-Nie wiem sama - oczyma wyobraźni widziałam, jak się uśmiecha
-Głupek z Ciebie mała, wiesz? - sama mimowolnie również się uśmiechnęłam. Ona kiwnęła tylko głową, cmoknęłam ją w główkę na dobranoc i zamknęłam oczy, zaraz po tym Pola zasnęła. Ja natomiast długo leżałam i myślałam nad tym co dziś usłyszałam od Kacpra, nie wiem już co mam robić. Nie wierze, że Patrycja może taka być. Może on jej po prostu nie lubi i chce mnie do niej zniechęcić? Ale w ten sposób? Ech..." Muszę z nią porozmawiać"- pomyślałam. Czułam jak ramie boli mnie od nacisku ciężaru Poli. Ten siniak nie zniknie, przez najbliższy tydzień. Całkowicie straciłam rachubę czasu, na szczęście po kilku dłuższych chwilach udało mi się w końcu zasnąć.
- W takim razie do zobaczenia Oluś - powiedziała Marta obejmując mnie rękami za szyje, lekko ja do siebie przyciągnąłem.
- Śpij dobrze mała - szepnąłem jej prosto do uszka i w tym momencie poczułem jak całuje mnie w policzek. Odsunęła się ode mnie i oboje się uśmiechnęliśmy, nic nie mówiąc Marta szybko weszła na swoje podwórko. pomachała mi jeszcze zanim zniknęła za rogiem domu, odmachałem i poszedłem w swoją stronę. Byłem zmuszony wracać tą trasą co szedłem z dziewczynami, żeby się nie zgubić. "Tyyyyle drogi" westchnąłem, wsunąłem ręce do kieszeni spodni i ruszyłem wolnym korkiem. Szedłem polną drogą, było kompletnie ciemno, na szczęście niebo było bezchmurne i księżyc mocno świecił, dzięki temu widziałem o wiele więcej. W tej części mojej drogi nie było żadnych domów, jedynie kilka krzaków i łąki, dopiero kilkaset metrów dalej pojawiały się pierwsze zabudowania, a między nimi ten mały murowany domek. Muszę przyznać, że ciekawiło mnie to o jakiej dziewczynie one mówiły. Zatrzymałem się na chwilę przed tą posesją, po podwórku biegał chyba kot, ale z tej odległości i przy tak słabym widoku (co prawda lampy się już świeciły) ciężko było stwierdzić. W tym momencie poczułem wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni, wyciągnąłem telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się powiadomienie o sms "Od: Marta", pomyślałem, że pewnie pyta, czy jestem już od domu, więc postanowiłem odpisać dopiero jak do niego dotrę. Schowałem telefon i szybkim krokiem kontynuowałem mój spacer.
Była chyba godzina 8 kiedy drzwi do mojego pokoju powolutku się uchyliły. Jeszcze zaspana podniosłam lekko głowę, w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego Jaśka, słodziak mały. Uśmiechnęłam się od razu na widok tego małego blondynka i przystawiając palec do ust, pokazałam mu, żeby był cicho po czym wskazałam na śpiącą jeszcze Pole. Jasio kiwnął główką i uśmiechając się jeszcze raz pokazał swoje dwa dołeczki w policzkach, przesłał rączką buziaka i wybiegł z pokoju. Nie słysząc nikogo w kuchni postanowiłam wstać, nie wiadomo co ten skrzat wymyśli. Moja łóżkowa współlokatorka lekko się przekręciła co dało mi możliwość swobodnego wstania z łóżka, poprawiłam jej kołdrę, z szafki wyjęłam ubrania i wyszłam z pokoju. W całym domu było wyjątkowo cicho, z jednej strony trochę mnie to zaniepokoiło, ale z drugiej - taty nie ma, mogę być spokojna. Jasio bawił się jakimś miśkiem więc korzystając chwili poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam twarz i zęby, zaplotłam włosy w warkocz i ubrałam na siebie zwiewną sukienkę w ciemno różowe kwiatki. Sięgała mi do połowy uda i miała krótki rękaw, więc dobrze zakrywała moje ramię. Nie miałam w zwyczaju malować się kiedy wiedziałam, że nigdzie się nie wybieram, szybko wróciłam do mojego małego blondynka.
Od samego rana Marta zasypywała mnie wiadomościami i telefonami.
- Siema Marta, co tam? - odebrałem w końcu.
- Cześć Oluś... dlaczego ode mnie nie odbierasz i nic nie odpisujesz? - w jej głosie dało wyczuć się nutkę złości.
- Spałem. - odparłem krótko.
- Ale kochanie, mamy już południe - "what?! Dziewczyno znamy się nie cały dzień! Ty mi tu z takim tekstem?"- od razu pomyślałem.
- Ale mamy też wakacje, nie? I chyba pamiętasz, o której wróciłem do domu...
-Oj nie denerwuj już się - jej ton troszkę się zmienił - Kiedy się zobaczymy? Jestem z Kają na boisku, chcesz wpaść? Wiesz gdzie to jest?
- Czekaj, powoli. Zadzwonię do Ciebie jak się ogarnę okej, jeszcze leże w łóżku - skłamałem.
- To może ja do Ciebie wpadnę, co? - chciała to chyba powiedzieć bardziej kusząco niż jej to wyszło, ale cóż...
-Odezwę się za niedługo, do zobaczenia. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się. Ufff... tym sposobem zdobyłem przynajmniej godzinę spokoju. Odłożyłem telefon na szafkę i kontynuowałem oglądanie MadMax'a. Uwielbiam science fiction.
Pół godziny później zajrzałem do kuchni, w której krzątał się mój brat nieudolnie próbując zrobić sobie coś do jedzenia, jak zwykle rodziców nie było w domu.
-Te... Może pizze zamówimy? - zapytałem Krystiana siadając na blacie obok lodówki, do której właśnie zaglądał.
-Na śniadanie? - wysunął z niej głowę. Wzruszyłem tylko ramionami pokazując mu, że była to tylko propozycja.
-Patrz, jest jeszcze wczorajsza zapiekanka, chcesz? To zagrzeje. - popatrzył na mnie wyciągając z lodówki blachę, na której była zapiekanka. Skinąłem tylko głową i zrobiłem nam herbaty. Odkąd tu jesteśmy, co dziwne, zaczęliśmy się dogadywać. Krystian wrzucił jedzenie do mikrofali, a ja rozłożyłem talerze na kuchennej wysepce. Po posiłku próbowałem namówić go, żeby posprzątał za mnie, w zamian za to będzie mógł ze mną iść. Trochę mi to zajęło, ale ostatecznie się zgodził. Poszedłem na górę do łazienki, wziąłem szybki prysznic i powoli zacząłem ogarniać się do wyjścia. Ubrałem czarny tank top, jasne spodenki i moje zjechane już rosh'e. Na nos założyłem "rayban'y" (haha) i wyszedłem przed dom czekając na brata. W międzyczasie zadzwoniłem do Marty:
-No siema, jesteś jeszcze na tym boisku? - zapytałem siadając na schodku przed wejściem.
-Cześć! - prawie pisnęła - jasne czekamy tu z Kają na Ciebie.
-A gdzie to w ogóle jest?
-No Oluś, pamiętasz jak wczoraj szliśmy koło drogi do tego lasu? Tam był przystanek, nie? To za tym przystankiem jest ścieżka i nią tu dojdziesz.
- Dobra, luz... To ja tam niebawem będę - po usłyszeniu pożegnania z jej strony, rozłączyłem się. W tym momencie z domu wyszedł Krystian.
- Drzwi - przypomniałem mu wstając z miejsca, schowałem telefon do kieszeni i poszliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
- Zuzia, gdzie mama? - zapytał upijając kilka łyków wody.
- chyba jest gdzieś na dworze... Nie wiem, wzięła ze sobą Jasia. Ale gdzie Ty się wybierasz? - zakręciłam gaz pod garnkiem z zupą i oparłam się o blat spoglądając na brata.
-Jeej, idę z Kacprem na boisko w nogę pograć, powiesz mamie? - mówił zniecierpliwiony. - Najpierw to siadaj, bo jest obiad - odparłam stanowczo - a to Kacper tu jest? Zawołaj go, może z nami zje, a i mamę znajdź - widząc jego minę tylko się uśmiechnęłam i poszłam po Pole, która w naszym pokoju bawiła się lalkami.
Po kilku dłuższych chwilach wszyscy siedzieliśmy przy stole jedząc przeze mnie ugotowaną zupę, śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy. Po skończonym posiłku Staś z Kacprem chcieli już iść, ale przyczepiła się do nich Pola prosząc, żeby zabrali ja ze sobą.
-Pola, słoneczko... - zaczął Kacper - ale my nie idziemy się bawić na placu zabaw tylko grać w piłkę, nikt nie będzie się z Tobą bawił... - obrażona Pola stanęła w drzwiach.
- To wy też nigdzie nie idziecie- skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i tupnęła nóżką. Widząc całą sytuację cicho się zaśmiał.
- idź z nimi, ja posprzątam - zwróciła się do mnie mama. Skinęłam tylko głową. Chłopcy wyszli przed dom czekając na nas, pomogłam Poli założyć buty, sama potem włożyłem sandałki i wyszłyśmy.
- mała, chcesz na barana? - powiedział Staś do Poli kiedy tylko wyszliśmy z podwórka. Na odpowiedz długo nie musiał czekać, bo już za chwilę siedziała mu na plecach.
- To ja biorę Ciebie - zwrócił się do mnie Kacper śmiejąc się.
- Zgłupiałeś? Chcesz żebym Cię zgniotła? - oboje śmialiśmy się.
- Głupek jesteś - dźgnął mnie w bok - kruszyna taka jesteś, a takie bzdury wygadujesz - wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się do siebie, nie patrzyłam na niego.
- Kacper? - po chwili ciszy zerknęłam na niego - Zadzwonisz do Patrycji? Może przyjdzie...
- Jesteś pewna? - popatrzył na mnie.
- Tak, muszę z nią porozmawiać.
- No dobrze - westchnął tylko - dogonię was - uśmiechnął się, wyciągnął telefon i lekko zwolnił. Dogoniłam Stasia z Polą i podokuczałam im troszkę.
-Chce iść sama - po chwili powiedziała Pola i zeskoczyła z pleców brata. Podała mi rękę i tak doszliśmy z naszej drogi do głównej ulicy, tam poczekaliśmy na Kacpra, który właśnie skończył rozmowę i dobiegł do nas.
- Patrycja nie przyjdzie, pojechała gdzieś z rodzicami - oznajmił mi, kiwnęłam tylko głową ze zrozumieniem nic nie mówiąc, minęliśmy przystanek i ruszyliśmy ścieżką w stronę boiska. Szliśmy między wysokimi drzewami, Kacper całą drogę nucił jakąś piosenkę. Przeszliśmy obok niewielkiego jeziorka otoczonego niewysokimi krzakami i po chwili byliśmy już na miejscu. Chłopaki od razu pobiegli na boisko i zaczęli grać, ja razem z Polą poszłyśmy w stronę placu zabaw, który znajdował się zaraz za boiskiem, za średniej wysokości tujami, chyba tak nazywały się te drzewka. Zanim przeszłyśmy przez płotek słyszałam tam głosy Marty i Kai, nie zdziwiło mnie to bo lubiły tu przychodzić, jakoś to musiałam przeboleć. Jednak kiedy razem z Polą minęłyśmy drzewka i znalazłyśmy się na placu ona od razu pobiegła na zjeżdżalnie, a mnie wbiło w ziemie. Razem z moimi "koleżankami" stał on...
__________________________
Piąta część już za nami! :)
Co o niej sądzicie?Komentujcie! ☻♥
Jestem na tak czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńWięcej już niebawem ♥