- Mama już wróciła? - zapytałam.
- Nie, będzie wieczorem. Nie dzwoniła do Ciebie?
Zaprzeczyłam ruchem głowy, w ciszy we trójkę weszliśmy do domu. Pola wbiegła pierwsza i zatrzymała się na wejściu kuchni.
-Co tutaj się stało?
- zapytała odwracając się w naszą stronę.
- Pola idź do pokoju - ledwo wydusiłam z siebie widząc w jakim stanie jest pomieszczenie. Bez słowa zniknęła za drzwiami naszego pokoju.
-Mogłeś uprzedzić... -zwróciłam się do brata.
-Miałem być cicho - tłumaczył się Stasiek. Westchnęłam tylko.
Kuchnia była zdemolowana. Garnki, potłuczone talerze i jedzenie, które stało na wierzchu wszystko było na podłodze. Ciężko było postawić gdziekolwiek nogę.
- Mama wie? - spojrzałam na Staśka. Pokręcił tylko głową - I ma się nie dowiedzieć...
- Ale Pola jej wszystko powie.
- Tym się nie martw, zrobił Ci coś? - zapytałam bardziej z troską już tonem wywiadowczym. Ze strony brata zapadła cisza, czyli tak.
Czy ten człowiek się kiedy opanuje? Nie musiałam pytać dokładnie co się działo, wystarczył mi obrazek kuchni i puste butelki po wódce na stole. Bez słowa wzięliśmy się do sprzątania. Staś pozbierał resztki po talerzach i nadające się jeszcze do spożycia jedzenie. Ja ogarnęłam stół i pozbierałam wszystkie garnki.
Sprzątanie zajęło nam około godziny, zastanawiałam się jak wytłumaczyć mamie fakt, że zniknęło kilka talerzy.
- No powiemy, że ufo przyleciało i zabrało - zaproponował Staś próbują rozluźnić atmosferę.
- Sam jesteś ufo - uśmiechnęłam się mówiąc to.
- Mówi Ci, mama się nabierze - śmiał się. Kręciłam tylko głową ze zrezygnowaniem i w tym momencie Pola wyszła z pokoju.
- Zuzia... głodna jestem - zaczęła dosiadając się do nas do stołu.
- No w sumie to ja też - dodał brat. Westchnęłam tylko zwlekając się z krzesła.
- To co wam zrobić?
Kiedy wszedłem do domu od razu dorwałem się do lodówki i z gwinta pociągnąłem sok. W tym momencie usłyszałem za sobą chrząknięcie.
- O siema - powiedziałem do mamy kiedy już przełknąłem łyk.
- Szklanki nie masz? Sam tu nie mieszkasz - westchnąłem chowając karton z powrotem do lodówki.
-Tam to miejsce przy altanie Krystian już ogarnął?
- Nie miał czasu, dopiero się zebrali panowie od ogrodzenia, nie jesteś głodny? - zaprzeczyłem ruchem głowy i zabierając torbę wyszedłem z kuchni. Coś tam się jeszcze pytała, ale na szczęście zdążyłem wyłączyć słuchanie. Wbiegłem po schodach do swojego szarego pokoju, rozpakowałem torbę i od razu napisałem SMS do Marty i Kai, że mają o 20 wpaść, i zabrać koleżanki. Z kumplami byłem już ugadany na dziewiętnastą, mają przywieść prowiant i wspomaganie. Ajj, nie mogłem się doczekać.
Wyszedłem na ogród gdzie już czekał na mnie Krystian. Obiecałem mu (rozkaz odgórny), że będzie mógł z nami siedzieć, a co więcej - wziąć jedną osobę. Jeszcze nie pytałem kogo zaprosił, ale wydaje mi się, że to brat Zuzi. Jedyna osoba, którą tu zna haha.
- Przetrzyj ławki i stolik - rzuciłem nie tylko rozkazem ale braciszek dostał mokrą ścierą w twarz.
- Debilu!
- Gdzie z łapami?! Wycieraj! - śmiałem się. Sam zabrałem się do przygotowania miejsce na ognisko, wysypałem piachem koło i obłożyłem je dużymi kamieniami. Pięknie mi wyszło.
Wybiła 18:30 i chyba już wszystko było gotowe, zostało mi tylko czekać na kumpli... i koleżanki.
- A gdzie, mogę wiedzieć? - zapytała go mama.
- Krystiana brat robi ognisko i mnie zaprosił. - wytłumaczył. Jak to?! Olek robi ognisko? Czemu mi nic nie powiedział? Jak potrzebował pomocy to wiedział gdzie się zgłosić...
- Zuzia... dziecko, słyszysz mnie? - dopiero po chwili do mnie dotarło, że mama coś do mnie mówi.
- Taak.. - westchnęłam.
- Pójdziesz z nim tam? Nie znam tych ludzi, a we dwoje jak będziecie będzie inaczej- mówiła proszącym tonem. "Że co?! Chyba was wszystkich pogięło!" - zastanawiałam się chwilę, czy tylko tak pomyślałam, czy powiedziałam to na głos.
- Ale ja mogę sam - marudził mój brat.
Mama mu zaczęła tłumaczyć, że to trochę niebezpieczne i tak dalej. Musiałam na szybko coś wymyślić. Z jednej strony nie chce tam iść, bo wiem, że będą tam dziewczyny, ale z drugiej... Dlaczego on mi nawet nie wspomniał, przecież dzisiaj normalnie rozmawialiśmy... Jakie to głupie. Przydałby się tu Kacper.
- Pójdę tam do nich za godzinę - wreszcie wydusiłam z siebie.
- Niech wam będzie - machnęła ręką mama i poszła do maluchów.
- Zuzia, jesteś wielka - przytulił mnie lekko Stasiek i zaraz wybiegł z domu. Wytarłam ręce i zrobiłam sobie jeszcze herbaty. Wyszłam przed dom i usiadłam na schodach, sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Pati.
- Hej skarbie - usłyszałam w słuchawce - co tam słychać?
- Cześć Patka, idziemy na spacer?
- Wiesz co mała, nie mogę - mówiła smutno - zajęta jestem, może jutro, co? Pójdziemy nad jeziorko?
- No trudno, zgadamy się. Papa. - rozłączyłam się nie czekając na jej odpowiedz. Coś mi tu nie gra, odkąd Olek się wprowadził, nie widujemy się już tak często. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Upiłam łyk herbaty i wybrałam kolejny numer.
- Cześć Zuziu.
- Cześć Kacper, wiem, że wyjechałeś i nie chce przeszkadzać...
- Ty mi nigdy maluszku nie przeszkadzasz - wtrącił mi się - Ale mów dalej.
- Kiedy wracasz? - zapytałam od razu.
-Za kilka dni, mam dla Ciebie niespodziankę.- uśmiechnęłam się na jego słowa.
- Jaką?
- Nie bądź taka ciekawska - zaśmiał się - Co tam słychać?
- Nic ciekawego, Olek robi ognisko
- Idziesz? - chyba nie był zadowolony z tej wiadomości.
- Muszę, bo Stasiek idzie...
Rozmawialiśmy jeszcze jakieś dobre kilkanaście minut. Kazał mi się nie przejmować dziewczynami i iść tam pewna siebie. Tak, ja i pewność siebie MHM. Podciągnęłam kolna bliżej siebie i oplotłam je ramionami. Dopijałam powoli herbatę, gdy na telefonie wybiła godzina dwudziesta pierwsza...
- Już czas - powiedziałam cicho do siebie i podniosłam się z miejsca.
___________________________________
Krótkie, ale wcześniej ♥
Zapraszam do komentowania!
Buziaki :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz