sobota, 3 października 2015

#wycieczka na stadion (10)

   Wstałem dość wcześnie, tak tego nie lubię...  Nie pamiętam czy coś mi się śniło ale za to czułem się dziwnie wyspany. Pierwszy raz miałem takie uczucie - to będzie dobry dzień- pomyślałem. Przetarłem oczy i sięgnąłem pod poduszkę po telefon, ogarnąłem internety, odpisałem na wiadomości na fejsie, zesnapowałem moją zaspaną mordę... tak teraz można było się podnosić. Całe szczęście mama ostatnio się zlitowała i rozpakowała pudła z moimi ubraniami.
Wziąłem z szafki czystą bieliznę i wybrałem się do łazienki. Pod prysznicem czułem jak głodnieje, szybko się ogarnąłem i po chwili byłem już w kuchni.
- Cześć mamo - pocałowałem ją w policzek na powitanie.
- Dzień dobry kochanie, chcesz herbaty? - skinąłem tylko głową i usiadłem przy kuchennej wsypie, chyba tak to się nazywa.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy?
- Nie, wzięłam wolne - mówią z uśmiechem stawiając przede mną kubek - Przyjadą dzisiaj robić ogrodzenie.
- Yeah, będzie normalny obiad! - zrobiłem zwycięski ruch rękami.
- Ale wiesz, że musisz im pomóc? Wyciągnij z lodówki rzeczy na śniadanie - oznajmiła krojąc bułki.
- Ja? Czemu? Im za to płacimy, więc chyba ich dostatecznie dużo przyjedzie i chyba sobie poradzą, nie? - wstałem z miejsca i z lodówki wyciągałem kolejno maselniczkę, ser, pomidory.
- Olek nie marudź, będą o 9 więc spokojnie zdążysz wieczorem wyjść, zalej te herbaty - wskazała na dwa kubki stojące na blacie - i daj to wszystko na stół, ja idę obudzić tatę i Krystiana.
Westchnąłem tylko i zrobiłem co kazała, miałem nadzieje, że jakoś się z tego wymigam w końcu o 15 musiałem stawić się na tym treningu, a cholera wie, gdzie to jest.

 Zaraz po śniadaniu poszedłem do pokoju, postanowiłem jeszcze raz spróbować pogadać z Zuzią. Miałem nadzieje, że małym podstępem uda mi się ja namówić na spotkanie. Napisałem szybko sms, tłumacząc o co mi chodzi. Nie odpisała od razu, stwierdziłem, że nie ma sensu czekać, założyłem tylko spodenki i zszedłem na podwórko, Ci od ogrodzenia już przyjechali. Dzisiaj znów słońce postanowiło nas dogrzać.

 Całe do-południe minęło bardzo szybko, przynieś, wynieś, potrzymaj... Zaraz po godzinie 13 zrobiliśmy sobie przerwę. Mama wyniosła na taras obiad dla pracowników, ja, tata i Krystian usiedliśmy razem z nimi. Może nie byłem jakoś mega zmęczony, ale dawno nie było normalnego obiadu o normalnej porze i pewnie dlatego z naszych talerzy posiłek zniknął w mgnieniu oka. Popijając zimny sok, po wyczyszczeniu talerza poczułem w kieszeni wibracje, od razu pomyślałem, że to Zuzia odpisała, nie mogła przecież zignorować takiego wypracowania. Poderwałem się z miejsca i przepraszając towarzystwo wszedłem do domu, rozłożyłem się na kanapie i odczytałem sms. A treść brzmiała: "Cześć Olek, przepraszam, że odpisuje dopiero teraz... No więc na ten stadion nie jest ciężko trafić, ale mogę Cię tam zaprowadzić. Będę czekać o 14 przy przystanku. Do zobaczenia". No cóż... pozostaje mi o 14 być na miejscu.
  •   
  •  
  •  
- Zuziu.. Zuziu, obudź się - głos mamy docierał powoli do mnie.- Co jest? - mruczałam zaspana przecierając oczy, lekko się podniosłam - Która godzina? - ziewnęłam.
- 8 córciu, słuchaj... zabieram Jasia i jadę do miasta, wrócę wieczorem - mówiła patrząc na mnie uważnie - na obiad masz wszystko naszykowane, tata jeszcze śpi, a Pola ze Stasiem jedzą śniadanie...- kiwnęłam porozumiewawczo głową.
- Damy sobie radę mamo - uśmiechnęłam się lekko, ona odwzajemniła uśmiech i cmoknęła mnie w czoło, wyszła z pokoju. Położyłam jeszcze na chwilę głowę na poduszce i zamknęłam oczy przetwarzając informacje, które przekazała mi mama. W tym momencie do pokoju wbiegła Pola i od razu wskoczyła mi na łóżko.
-Wstawaj! Wstawaj! Idziemy się bawić. - krzyczała radośnie.
- Chodź tu do mnie wariatko jedna - na jej widok buzia sama mi się uśmiecha, przytuliłam ja do siebie i położyłam obok - już zjadłaś śniadanie?
- Mhm - mruknęła z uśmiecham - Staś mi zrobił jejacznicę.
- Nie, jejacznicę tylko jajecznice - zaśmiałyśmy się - Czas się chyba ubrać, co? - podniosłam się razem z nią.
- Zrobisz mi dzisiaj tez fryzurę? - pytała schodzą z łóżka, kiwnęłam tylko głową. Zeszłam zaraz za nią i od razu zabrałam się do pościelenia mojego wyrka.

  Kilka chwil później obie już ubrane wyszłyśmy do kuchni, nasz brat zwiał już gdzieś na dwór.
Na śniadanie zrobiłam sobie kanapki z twarożkiem i rzodkiewką, do kubka nalałam herbaty i usiadłam do stoły, Pola usiadła na przeciwko.
- Co będziemy dzisiaj robić? - pytała przeglądając gazetę leżącą na stole.
- Nie wiem, mała... a co byś chciała?
- Hmmm... No teraz to nie wiem, ale potem zaprowadzisz mnie do Blanki?
- Pewnie, a jest w domu? - mówiłam popijając herbatę.
- Mhm... Mama mówiła, że jak była rano w sklepie to jej Blanki mama była i mówiła, mogę spróbować? - zapytała wskazując na twarożek.
- Jasne, może Ci taka zrobić? - zaprzeczyła ruchem głowy. Do kuchni wtedy wszedł nasz ojciec, Pola od razu przesiadła się bliżej mnie. Sielankowy poranek właśnie się skończył. Bez słowa przygotowałam mu śniadanie. Coś marudził, że go plecy bolą ale dla swojego i siostry bezpieczeństwa nie chciałam niczego komentować. W ciszy dokończyliśmy posiłek, wyszedł mówiąc, że pomoże Staśkowi skosić podwórko, poprosiłam Pole, żeby poszła razem z nim, przy niej jest spokojniejszy. Kiedy zostałam sama, szybko sprzątnęłam kuchnię, zrobiłam pranie powoli zaczęłam brać się za obiad. Dopiero koło 13, kiedy podałam posiłek mogłam na chwilę usiąść, chcąc przypomnieć Patrycji o jutrzejszym spotkaniu wzięłam telefon, żeby do niej zadzwonić. Zdziwiłam się widząc tam nieodczytanego sms... Olek? O matko, a ten co znów chce? Zaprowadzić go na stadion. Długo zastanawiałam się co mu odpisać, ale niech stracę zgodziłam się. Tak czy siak szłam w tamtą stronę więc czemu nie.
  •  
  •  
  •  
  Zarzuciłem torbę na ramie, poprawiłem włosy i dokładnie o 13:45 wyszedłem z domu. Miałem nadzieje, że na piechotę daleko to nie jest, bo w taki upał spacer to nie najlepszy pomysł. Szedłem powoli poboczem, na prawie każdym podwórku biegały dzieci, wszystkie taka małe, ciekaw jest jak tu funkcjonuje ta szkoła. Niby duża, z zewnątrz, ale dzieciaków to tu pewnie nie dużo chodzi. Po drodze pomyślałem, że wejdę do sklepu po picie, ale gdy już do niego doszedłem okazała się, że do piętnastej jest nieczynnym, o ludzie... Chwilę później byłem już w umówionym miejscu, Zuzi jeszcze nie było więc usiadłem na ławeczce w cieniu. świetne są tu widoki, dookoła zielono, wszędzie pełno drzew jakiś kwiatków, jedyne co mnie drażniło to czasem te "wiejskie" zapachy dolatujące z pól.

 Kilka minut później na polnej dróżce prowadzącej do lasu zauważyłem chyba Zuzie, szła z jakimś dzieciakiem. Im bliżej była tym bardziej utwierdzałem się w tym, że szła z siostrą, no masz...
- Siemka dziewczyny - podniosłem się od razu gdy podeszły.
- Cześć Olek - odpowiedziała Zuzia, nie mogłem oderwać od niej wzroku, włosy spięte w warkoczyk, zwiewna biała sukieneczka... wyglądała jak aniołek. Jej siostrzyczka chyba się wstydziła, stała za nią kurczowo trzymając się za rękę, Zuzia widząc, że patrze na jej siostrę mówiła:
- Ona idzie tylko z nami kawałek...
- Spoko, nie ma problemu - uśmiechnąłem się do obydwu - to co? Idziemy? - Zuzia z uśmiechem kiwnęła głową i ruszyliśmy powoli.
- Daleko to jest? - zacząłem po chwili ciszy.
- Nie, 20 minut drogi - spojrzała na mnie - Chciałeś o czymś pogadać prawda? - zapytała, w jej głosie dało się wyczuć nic niepewności.
- Tak, ale to jak już siostrę odprowadzisz, okej?
- Ej, też chce wiedzieć - wtrąciła się oburzona mała, zaśmiałem się.
- Pola opowiem Ci w domu, dobra? - zwróciła się do niej Zuzia, mała marudząc zgodziła się. Spojrzałem pytająco na Zuzie, ta z lekkim uśmiechem kręciła głową.

Chwilę jeszcze spacerowaliśmy, w pewnym momencie dziewczyny zatrzymały się, a Zuzia kucnęła przez tą mała, pożegnała się z nią i po chwili zostaliśmy już sami.
- Nie powiesz jej? - zapytałem od razu. Zuzia zaśmiała się, popatrzyłem na nią niezrozumiale.
- Pewnie, że nie. Przecież musiałam coś wymyślić, żeby nie marudziła, prawda? - w sumie miała racje. Ja się nie znam.
- Powiesz mi co się stało między Tobą, a dziewczynami? - zapytałem. Ona westchnęła cicho.
- Ach, to o tym chciałeś gadać... ich wersje już pewnie znasz, prawda? - popatrzyła na mnie.
- Y-ym, mówiły tylko, żebym się nie interesował nie swoimi sprawami - tłumaczyłem.
- Nie bardzo mam ochotę o tym mówić - zamilkła, ale po chwili zaczęła - Bo tu chodzi głównie o Kacpra, no wiesz tego chłopaka, co Cię chciał uderzyć... tak w ogóle to przepraszam za niego.
- Nie przejmuj się tym - spojrzałem na nią z uśmiechem, szliśmy powoli poboczem. na szczęście droga prowadziła przez las i było mnóstwo uwielbianego przeze mnie ostatnio cienia.
- One zaczęły tak się zachowywać odkąd on się zaczął ze mną... no wtedy jeszcze bawić, to było kilka lat temu.
- I to tyle? - patrzyłem na nią uważnie, ona również spojrzała w moją stronę i kiwnęła głową - dziwne... ale przepraszam za nie, byłem tam wtedy no i mogłem je powstrzymać.
- Przyzwyczaiłam się Olek, nie trzeba...  - westchnąłem tylko na jej odpowiedz.
  •  
  •  
  •  
  Szliśmy sobie powoli rozmawiając już o głupotach, w pewnym momencie w kieszeni poczułam wibracje.
 - Poczekaj Olek, muszę odebrać - kiwnął tylko głową, kawałek odeszłam.
- Tak, słucham... Ale... co się stało?...


______________________________
Mam nadzieje, że kolejna część przypadła do gustu. :)
Zapraszam do komentowania. ♥





3 komentarze:

  1. Gdzie moja kolejna część, bo doczekac sie nie moge, co sie stanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest, że tak powiem na wykończeniu. :)
    Strasznie się ciesze, że ktoś jednak czeka na kolejną część ♥

    OdpowiedzUsuń